20.02.2015 10:57

09:37

A było to równe 7 dni temu.
Od środy męczyły mnie skurcze, niestety tylko te przepowiadające. Męczyły i po godzinie, po dwie a potem mijały. Franula w tym czasie mocno się denerwował i dokładał mi bólu poprzez swoje wygibasy. Zaczęłam również odczuwać ból w kroczu, którego nie znałam.
W nocy z czwartku na piątek skurcze były już coraz bardziej porządne.
O 3.00 obudził mnie kolejny, zaczęłam liczyć.
8 minut.
Myślę sobie- no dobra, a jak to znów tylko przepowiadające?
Pochodziłam po pokoju.
8 minut.
Weszłam pod prysznic
6 minut!
Pobudka dla G, w tym czasie i Tymek się obudził, jakby wyczuwał co się dzieje.
Ze spokojem dopakowałam torbę, pomalowałam się, zadzwoniłam do położnej i byłam gotowa jechać rodzić.
Ostatni buziak w wielki brzuch od Tymka i w drogę.
W samochodzie skurcze nadal regularne, w głowie milion myśli, podekscytowanie ale i strach.
Na izbie byliśmy o 4.30, wywiad, badanie- 2,5 cm rozwarcia ( hura!), USG i idziemy na porodówkę.
Tam czekała już na nas nasza pani Iwonka. Wybrała dla nas trakt z łóżkiem z masażem kręgosłupa, piłką- jednym słowem pełen luksus dla rodzącej :) Od 5.30 kiedy to trafiłam na porodówkę uśmiech nie schodził mi z twarzy, spacerowaliśmy korytarzem, bujałam się na piłce, wzięłam prysznic i o 8.00 podczas obchodu mój lekarz zdecydował, podłączymy oxy damy zzo- nie ma co męczyć mnie i małego zbyt długim porodem. Do dziś jestem mu bardzo wdzięczna za tę decyzję.
Później już wszystko poszło lawinowo, anestezjolog, podanie zzo, moje dziwne uczucie w udzie - "mam jakąś taką dziwną nogę, trochę jak budyń, ale sama nie wiem " ;)
Bujanie na piłce, słuchanie muzyki, żarty, uśmiechy, podjadana Milka i po 10.00 zaczęłam odczuwać parcie, także zejście z piłki, wejście na klęczki na łóżko i pełne rozwarcie :)
Pomoc mojego lekarza, mojego G, zaangażowanie położnej sprawiły że o 10.57 usłyszałam najpiękniejszy krzyk na świecie- mojego Franulka :)
Położyli mi małego na brzuchu, tuliliśmy się, napawaliśmy naszym szczęściem :)
Małego na badania zabrano dopiero gdy przechodziłam na łożko szpitalne, dowiedziałam się że nasz klocek ma 57 cm i waży 3590g :) Pięknie przyssał się do piersi i od tego momentu nasza droga mleczna się rozpoczęła :)
Przede wszystkim nie mogę uwierzyć że minęło dopiero 7 dni od porodu, nie pamiętam już jak to było gdy był z nami w brzuchu. A teraz jest tutaj z nami, rozkoszny śmieszek, mały cycuś. Który rozkochał w sobie brata, tatę i wszystkich dookoła którzy go poznali :)





















You Might Also Like

1 komentarze

Popular Posts

Like us on Facebook

Flickr Images